*Louis
N-niie…nie mogę w to uwierzyć. Oni
spotykają się na poważnie. Nie wiem, dlaczego, ale czuję coś w środku
mnie, zazdrość, być może? Hazza jest mój, on jest MOIM Haz. Nagle jakaś
babcia wpada w nasze życie i zabiera go ode mnie? Huh, nie! Nie mogę na
to pozwolić. Jednak problem w tym, że to już się stało.
Próbowałem uśmiechać się dla nich, i na szczęście,
oni odwzajemniali uśmiech. Przytuliłem Hazzę i oczywiście, starałem się
być uprzejmy dla Flack, jednak tylko skinąłem głową.
Czułem łzy w moich oczach, które starały się wydostać, więc wybiegłem na
zewnątrz. Nikt nie może zobaczyć, że płaczę, zwłaszcza, jeśli jest to
Harry. Biegłem i biegłem, a łzy spływały w dół mojej twarzy.
Biegłem kilka minut, dopóki nie poczułem, że dłużej
już nie mogę i opadłem z sił na ziemię. Ludzie przechodzili obok mnie,
jednak wcale mnie to nie ruszało. Po prostu płakałem i płakałem, nie
wiedząc, co robić. Oczywiście bieganie, choć nie wiem jak daleko bym
pobiegł, nie sprawi, że problem magicznie zniknie, bądź w końcu rozwiąże
się sam.
Wtedy poczułem kogoś, kto poklepał
mnie po plecach. Spojrzałem w górę i stała tam najpiękniejsza kobieta,
jaką kiedykolwiek widziałem. Uśmiechnęła się i pomogła mi wstać. Boże,
muszę wyglądać jak chodzące nieszczęście. Zachichotała jak mała
dziewczynka, co było po prostu urocze.
- Eleanor. - powiedziała. - Eleanor Calder. - wyciągnęła rękę, a ja ją uścisnąłem, mówiąc.
- Louis Tomlinson. - zaśmiała się i powiedziała - Tak, głupku. Wiem, kim jesteś.
Przez chwilę zastanawiałem się, skąd zna moje imię. Wtedy przypomniałem sobie, One Direction. Czasem jestem bardzo głupi.
Zaśmiałem się również i powiedziałem: ” Oh, tak. Czasami o tym zapominam.’
- Jeszcze nie przyzwyczaiłeś się do popularności? - potrząsnąłem głową.
- Nie, jeszcze nie. Więc, Eleanor, chcesz napić się kawy czy coś? - skinęła głową i poszliśmy do Starbucks’a.
Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, zjedliśmy, i
spędziliśmy najlepszy czas w swoim życiu. Była już druga nad ranem, i
biorąc pod uwagę, że jest niebezpiecznie na ulicach, odprowadziłem ją do
jej domu.
- Więc Louis, sądzę, że to na tyle? - powiedziała stojąc przed swoim domem.
- Umm, tak, tak sądzę. Oh, tak przy okazji, tutaj jest mój numer. - wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się.
Przyjechałem do domu 15 minut później. Otworzyłem
drzwi i powiedziałem ‘cześć’, oczekując kogoś, kto mnie przywita, lecz
zamiast tego zobaczyłem czterech chłopaków, którzy wstali i jedną kobietę,
jedną Caroline Flack, która spoglądała na mnie, wciąż siedząc, wszyscy
ze zmieszanym wyrazem twarzy. Poczułem ponownie złość i zazdrość, i
miałem coś powiedzieć, ale Harry mnie uprzedził.
-Ty… - Harry zaczął iść w moim kierunku, jak
zombie. Jego oczy są czerwone, jego włosy potargane, skóra blada. To
straszne. Zamknąłem drzwi i zdjąłem buty.
- GDZIEŚ TY DO CHOLERY BYŁ? MARTWILIŚMY
SIĘ! CO? WYTŁUMACZ SIĘ TOMLINSON! JEST JUŻ 02:30 NAD RANEM I TAK PO
PROSTU MÓWISZ CZEŚĆ? POSTRADAŁEŚ ZMYSŁY? - odskoczyłem, zszokowany jego
postawą. Jednak uśmiechnąłem się tylko i powiedziałem:
-Jezuu, wyluzuj
Hazz. Teraz jestem tutaj. Przepraszam. Raany. - podszedłem do niego by
go przytulic, ale zamiast tego, odepchnął mnie i poszedł do swojego
pokoju. Caroline poszła za nim. Oh, biedny mały zagubiony szczeniak.
Westchnąłem i poszedłem do kuchni napić się trochę
wody. Już miałem iść spać, kiedy zobaczyłem resztę chłopaków nadal w
salonie, wciąż stojąc, z szokiem wypisanym na ich twarzach.
-Co?
-Co to było? - oczywiście Liam musiał być pierwszym, który zareaguje.
-Co było, co?
- To! Lou, dlaczego zachowujesz się w ten sposób?
-Li, jak się zachowuję?
-Jak dupek. - byłem zaskoczony, tym, co Zayn
powiedział, który teraz wpatrywał się w podłogę. I powiedział to z
cichym głosem, nieco powoli, co chyba bardziej mnie zaskoczyło.
Spojrzałem na resztę chłopców i zobaczyłem, że również wpatrują się w
Zayn’a. Zayn spojrzał na nich i wzruszył ramionami.
- Co? Jest nim. - spojrzałem na niego z niedowierzaniem.
- Myślę, że to nieprawda Zayn.
Zayn miał zamiar kłócić się z Niall’em, ale ten posunął się dalej.
- …ale poważnie, Lou. Jeśli nie jesteś w porządku z
relacją pomiędzy Harry'm i Caroline, nie musisz sprawiać byśmy się o
Ciebie martwili. Mogłeś odpisać nam lub odpowiedzieć na jedno z naszych
połączeń.
Wyciągnąłem telefon z kieszeni, i co tam było. 45 wiadomości i ponad 50 nieodebranych połączeń. Woah.
- Oh, to, um, przepraszam chłopaki. Miałem wyciszony telefon. Byłem na randce.
- erm, byłeś na randce? - odwróciłem się i zobaczyłem Harry’ego stojącego tuż przede mną.- Ty…byłeś na randce? Do 2 nad ranem? - zapytał ponownie. Nie powiedziałem tego wystarczająco jasno?
- Um, tak, Haz. A teraz, jeśli nie macie nic przeciwko chłopaki, zamierzam pójść spać.
- Jak ma na imię?- ten sam głęboki głos odezwał się ponownie.
- Eleanor Calder. Jeszcze jakieś pytania od moich rodziców?
Jestem już dorosły. Dlaczego muszą zachowywać się jak moi rodzice? I na miłość marchewek, jestem najstarszy tutaj.
Widząc, że nie mają więcej nic do powiedzenia,
wszedłem na górę do mojego pokoju. Włączyłem muzykę z mojego iPod’a za
pomocą słuchawek, i zamknąłem się na zewnętrzny świat.
*Harry
Chłopcy właśnie opuścili nasz dom, mówiąc, że
potrzebujemy trochę czasu razem i spokoju. Poszedłem do swojego pokoju i
zobaczyłem Caroline. Cholera, ona wciąż tu jest. Zapomniałem.
- Hej, skarbie.
- Uh… tak…cześć.
- Oh, mój mały chłopiec jest chory?
Wzdrygnąłem się na słowo ‘chłopak’. Od kiedy to
byłem jej ‘chłopakiem’? Spotykanie się nie oznacza, że jesteśmy w
związku, prawda?
- ummm, co do tego. Caroline, kiedy powiedziałem,
że się spotykamy, właściwie nie miałem na myśli, że jesteśmy dziewczyną i
chłopakiem, nic z tych rzeczy. - próbowałem powiedzieć to wolniej i
delikatniej, tak, aby nie zaszokować ją i doprowadzić do krzyku i
histerycznego płaczu, ale sądzę, że to niemożliwe.
- CO? - mogę przysiąc, że właśnie ogłuchłem.
Oczekiwałem, że Louis wejdzie do mojego pokoju i zapyta, co to za hałas,
ale zgaduję, że to się nie stanie.
- Słuchaj, Caroline, przepraszam, ale naprawdę nie miałem tego na myśli, aby wprowadzić Ciebie w…
- Jak miło Styles. - zadrwiła. - Nie chciałeś
wprowadzić mnie w błąd, co? A co z faktem, że spałeś ze mną i
powiedziałeś, że się spotykamy?
- Słuchaj Caroline, kiedy mówiłem spotykanie się miałem na myśli bez zobowiązań. Bez żadnych rzeczy typu chłopak-dziewczyna.
- I tak po prostu mnie wykorzystałeś?
- Nie, nie bardzo. Słuchaj, możemy po prostu
zapomnieć o tym, co w ogóle się stało i być po prostu przyjaciółmi?
Media o tym jeszcze nie wiedzą, tak czy inaczej.
- Jeszcze nie. Ale zobaczysz.
Z tymi słowami na ustach, wyszła z pokoju. Jedyne co usłyszałem to trzaśnięcie drzwiami. Oh Boże, w co ja się wpakowałem?
________________________________________
Wpakowałeś sie w gówno Harry! Ludzie, ale mało tu aktywności... Po prostu kurczaki, wiem że to nie jest to czego oczekiwaliście ale nie skreślajcie tego po 3/4 rozdziałach! Jeszcze się rozkręci. PROMISE XX
Zostawiajcie komentarze i życze udanych ferii tym co je mają :) x
Kolejny raz zapraszam na tumblr kochanej @insaisissable
Zostawiajcie komentarze i życze udanych ferii tym co je mają :) x
Kolejny raz zapraszam na tumblr kochanej @insaisissable
jest ona tlumczką niektórych rozdziałów, więc tak jakby pracujemy wspólnie :)
[SPAM]
OdpowiedzUsuńHej, skarbie x
Zapraszam na ff o Harry'm "Psychic Love"
Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz po sobie jakiś komentarz :*
http://psychic-love-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
jejku jejku to jest niesamowite!!!Coraz bardziej się dzieję!!!Boże chce już dalej !!!
OdpowiedzUsuńBŁAGAM! Rób kolejną. świetna!
OdpowiedzUsuń